Dziewczyna z pociągu
Kilka lat temu obejrzałam w kinie film „Dziewczyna z pociągu”, który zrobił na mnie całkiem spore wrażenie. Postanowiłam sięgnąć i po książkę ale dopiero teraz udało mi się ją przeczytać. I… odłożyłam ją z mieszanymi uczuciami.
To thriller psychologiczny, w którym nic nie jest takie jakim się zdaje: ani ludzie, ani obraz rzeczywistości ani nawet wizerunek nas samych. Jak to często w życiu bywa…Trawa u sąsiadów zazwyczaj jest bardziej zielona
Główną bohaterką powieści jest Rachel. Dojeżdża codziennie do pracy do Londynu tym samym pociągiem i codziennie wraca o stałej porze. Pociąg zawsze zatrzymuje się przy semaforze. Rachel z okien pociągu obserwuje jeden z domów i jego mieszkańców, tworząc w głowie swój własny, idealny ich obraz. Para żyjąca w tym domu wydaje się wieść sielskie, cudowne, spełnione życie, silnie kontrastujące z nędznym życiem Rachel. Choć i ona niegdyś była szczęśliwa. Niegdyś…, gdy mieszkała zaledwie kilka domów dalej ale dla niej to już inny, odległy świat. Zanim zaczęła pić. I zanim mąż nie zamienił jej na nowszy model…
Wszystko się zmienia gdy pewnego dnia Rachel widzi na tarasie domu coś, co nie pasuje do jej idealnego obrazu obserwowanej pary. I wtedy gdy gazety donoszą, że kobieta zamieszkująca ten dom znika bez śladu…
Rachel nie jest odtąd tylko kobietą z pociągu, bierną obserwatorką ale powoli, warstwa po warstwie, zdejmuje fałszywe wyobrażenia o innych, odkrywając szokujące fakty, które doprowadzą ją do poznania prawdy, też o sobie samej.
Ciekawie napisana, wciągająca i nieszablonowo skonstruowana powieść. Chwilami jednak mocno naciągana. Cieszę się, że po nią sięgnęłam, choć wątpię, bym znowu do niej wróciła